To, co zaczęły nasze prababki, jeszcze nie dokonało się w pełni. Wplecione w kontekst historyczny sceny z aktualnych protestów doskonale to uświadamiają.
– Praw się nie dostaje, prawa zdobywa się w walce! – krzyczy do tłumu Zofia Daszyńska-Golińska. Kraków, rok 1911. Nasze prababki walczą o prawa kobiet do edukacji, pracy zarobkowej, udziału w wyborach. I za chwilę – w dłoni feministki mikrofon, w tle współczesna nam demonstracja. Historia miesza się z teraźniejszością. To sceny z filmu „Siłaczki”. Fabularyzowany dokument o polskich sufrażystkach, zaprezentowany w stulecie podpisania przez Józefa Piłsudskiego dekretu o prawach wyborczych „bez różnicy płci”, pokazuje zaangażowanie kobiet z trzech zaborów, które wspólnie i solidarnie głoszą idee równouprawnienia. I jest ono wpisane w walkę o Polskę. Pokazuje poświęcenie, siostrzeństwo. Mozolną pracę, pisanie petycji. Narady, dyskusje. Przekonywanie nieuświadomionych. Ale przede wszystkim odwagę emancypantek.