O reakcjach i recenzjach po VI Kongresie Kobiet.

My tu gadu gadu, a walizka sama po peronie… – tak właśnie myślę, czytając pokongresowe teksty dziennikarek, wypowiedzi polityczek, blogi działaczek, a także opinie osób bardziej lub mniej związanych z Kongresem Kobiet. Tzw. recenzje. Wiele w nich zachwytu nad sprawną organizacją, wysoką merytorycznością panelistek i panelistów, wyjątkową atmosferą panująca 9 i 10 maja w Pałacu Kultury, gdzie VI Kongres się odbywał.

Zdarzają się też jednak uwagi, że Kongres został wykorzystany, że czegoś nie zrobił, że kogoś widać za bardzo, a kogoś niedostatecznie, że czymś za mało się zajmuje, a czymś za dużo…

Krytykantki (bo są to kobiety) zapominają (albo nie wiedzą!), że specyfiką nowoczesnego ruchu społecznego jest to, że jest aktywny aktywnością swoich aktywistek (powtórzenie zamierzone), czyli – musi znaleźć się osoba, która zwróci uwagę na temat, uzna ten temat za swoją misję, i będzie ją rozwijać. A tak na marginesie – szkoda, że osoby, które dziś czują się w obowiązku publicznie zaprezentować swoją krytykę, nie brały udziału w całorocznej żmudnej pracy kongresowej, nie uczestniczyły w pracy nad konstruowaniem programu VI Kongresu, ani w niezwykle czaso- i energo-chłonnych przygotowaniach organizacyjnych…

Krytykantki zapominają też, że rolą Kongresu Kobiet jest otwieranie oczu, zmienianie sposobu myślenia, wskazywanie potrzeb i priorytetów z punktu widzenia kobiet, a nie uchwalanie ustaw i wprowadzanie przepisów wykonawczych w życie.

W przestrzeni publicznej pojawiły się też analizy, jak kongresowiczki (wśród nich także panowie, coraz więcej panów!) zareagowały na wystąpienie  premiera Donalda Tuska i marszałkini Ewy Kopacz. Ile osób klaskało, z jakim natężeniem, kto co wykrzyknął, kto jak się uśmiechnął, a kto i w którym momencie się skrzywił… Jednak dla mnie nie te spostrzeżenia są miarą Kongresu. Nie mówią nic istotnego, nie budują. Oczywiście, chciałabym, żeby parlamentarzystki przedstawiły plan „odmrożenia zamrażarki“ i żeby szef rządu wyliczył konkretne wypełnione postulaty Kongresu Kobiet – tego życzymy sobie wszystkie.

Jednak uważam, że miarą Kongresu Kobiet nie jest to, co kto powiedział w Pałacu Kultury, tylko codzienna praca w regionach. Ta praca, praca u podstaw, wykonywana przez należące do Kongresu kobiety w całej Polsce, dla których przyjazd na warszawski Kongres jest ÅšWIĘTEM – ich świętem, świętem kobiet. To spotkanie we własnym gronie, a także z osobami, które należą do najważniejszych w państwie (marszałkini Sejmu, premier rządu, Pierwsza Dama reprezentująca także Prezydenta RP, pani prezydent Warszawy) i które występują na Kongresie z racji pełnionych funkcji, a nie przynależności partyjnej.

To spotkanie daje obu stronom energię do całorocznego wytężonego działania. Ono rozgrzewa, motywuje. Można dużo teraz poczytać o tym w mediach społecznosciowych, zapełnionych pokongresowymi  relacjami uczestniczek, które nie czują się w żaden sposób instrumentalnie wykorzystane. Wręcz przeciwnie – przyjeżdżające na warszawski Kongres kobiety mają ogromną satysfakcję z faktu, że najważniejsze osoby w państwie przychodzą, by porozmawiać z nimi. Ale oprócz wyrazów euforii i radości ze spotkania we wpisach kongresowiczek czytam, że „robimy plany na najbliższy rok i działamy!“ Pierwszy pokongresowy sukces. J Nawiązaliśmy współprace z kobietami z obszarów wiejskich w Gruzji – pisze na FB trzy dni po VI Kongresie Kobiet Agnieszka Odachowska z Pyrzyc, donosząc następnie o spotkaniu z lokalną młodzieżą, podczas którego rozmawiano o miejscach pracy, budżecie, remontach szkół itd. Anna Burda z Tarnowa, Ewa Jeżak z Konina, Danuta Kaszyńska z Białegostoku już wzywają… „do pracy !!!“  Tomaszów Mazowiecki, Płock, Mrągowo szykują czerwcowe lokalne kongresy. Kraków, Szczecin, Łódź, Pomorze i Śląsk konkretyzują dalsze plany. Tam, w regionach, szkoda czasu na analizy pomiarów natężenia oklasków w Sali Kongresowej. Energię i zapał przetwarza się w działanie.   

Dziękuję wszystkim za pracę przed, w trakcie i po Kongresie!

FOTOGALERIA z VI KONGRESU KOBIET