Kobiety – przynajmniej te, które są w moim bliskim otoczeniu – wymykają się seksistowskim stereotypom, którymi emanuje ostatnio jeden z europosłów. Nie tracą czasu na wypisywanie bzdur na temat wąsów czy krawatów polityków, tylko koncentrują się na zdobywaniu wiedzy i doświadczenia, które pomogą im w skutecznym działaniu na szczeblu samorządowym, parlamentarnym… Kobiety stają się coraz bardziej aktywne, coraz więcej ich chce zmieniać świat. Głównie dlatego tak chętnie i tłumnie zjeżdżają na Letnią Akademię Kongresu Kobiet, która właśnie się zaczyna.   

Pobyty w Brukseli związane z udziałem w pracach europarlamentu nie czynią, że ludzie stają się światowi. Światowi w sensie światli – otwarci, tolerancyjni, gotowi na spotkanie z tym, co nowe, widzący więcej niż ci, którzy nie patrzą dalej niż przez własne okno, i ci, którzy wciąż spoglądają do tyłu, kurczowo trzymając się oswojonej zaściankowej tradycji.

Dowodem na to wywody pewnego prawicowego europosła, który na blogu postanowił ostatnio dać upust swoim przemyśleniom (choć te zapiski nie sprawiają wrażenia wynikających z myślenia…) na temat polskich kobiet piastujących funkcje w rządzie i zasiadających w parlamencie. Próbuje w nich dociekać, czy lepszymi są kochankami czy ministrami (do takich namysłów nawołuje też czytelników). Ocenia poza tym ich ubrania (sukienki), stwierdzając, że nie zachęcają do tego, by rzeczone kobiety z nich rozebrać. Pseudobłyskotliwy bełkot mocno podszyty seksizmem. Kobiety jako kochanki, ich ciuchy… W takich kategoriach poseł postrzega kobiety. Kobiety, które piastują ważne role w ważnych ośrodkach decyzyjnych… Szkoda. Szkoda, że pan, który to pisze, nie widzi więcej niż seksualność i opakowanie. Nie chce (nie potrafi?) wyjść poza samczy instynkt, sygnalizujący mu, czy kobieta jest dla niego seksualnie atrakcyjna, pociągająca. Takie postrzeganie kobiet i niemożność dostrzeżenia tego, co wykracza poza seksualne podniety, wydaje się dziś nieco archaiczne. Prymitywne. Kalekie. A na pewno mocno seksistowskie i dyskryminujące.

Granice się otwierają, świat, także ten cywilizowany, mentalnościowo rozwinięty, staje się coraz mniejszy, coraz bardziej dostępny, a niektórzy (z wyboru? z niemocy?) wciąż tkwią w swoim grajdołku. Czy jest to forma samoobrony? Być może. Bo zobaczyć świat innym, to zobaczyć świat obcym. Tradycja, konserwatyzm, „nieprzemakalność“ – to daje bezpieczeństwo. A że budzi niesmak i jest godne pożałowania? Szkoda, że ktoś, kto jest europosłem, nie zachowa swoich prymitywnych przemyśleń dla siebie. Bez żenady je upublicznia, emanując (a nawet emablujac innych) swoim głupio-świetnym samopoczuciem.
Tymczasem kobiety – przynajmniej te, które są w moim bliskim otoczeniu – wymykają się takim seksistowskim stereotypom. Nie tracą czasu na wypisywanie bzdur na temat wąsów czy krawatów polityków, tylko koncentrują się na zdobywaniu wiedzy i doświadczenia, które pomogą im w skutecznym działaniu na szczeblu samorządowym, parlamentarnym… Kobiety stają się coraz bardziej aktywne, coraz więcej ich chce zmieniać świat. Głównie dlatego tak chętnie i tłumnie zjeżdżają na Letnią Akademię Kongresu Kobiet, która właśnie się zaczyna.   

Dorota Warakomska